Obudziły mnie jasne promienie słoneczne
wpadające przez okno do mojego pokoju. Spojrzałam na zegarek i
zobaczyłam że jest 10.00. Pewnie zastanawiacie się kim jestem???
Otóż
jestem Hermiona Granger. jestem wysoką szatynką o brązowych oczach i
talli w krztałcie klepsydry. I coż nie przecze że jestem zajebista.Taaaa
wiem i tu się odzywa moja skromność. No ale cóż
trzeba się zebrać i iść się ubrać. W końcu dziś jest wyjątkowy dzień.
Tak dziś 20 lipca, moje urodziny. Wstałam z łóżka i przeszłam przez
pokój urządzony według moich ulubionych kolorów. O dziwo są to czarny i
zielony. Weszłam do mojej garderoby. Wybrałam z tamtąd taki zestaw. Ubrałam się w to (oczywiście w łazience) i zeszłam na dół. Oczywiście nikogo nie było, jak zawsze praca ważniejsza odemnie, ale sie już przyzwyczaiłam.
Podeszłam do lodówki aby wziąść coś
sobie do jedzenia. Wtedy zobaczyłam że przyczepiona została tam kartka.
Odczepiłam ją i zaczełam czytać wiadomość od mamy.
" Kochana córeczko,
przepraszam cie, że wyszliśmy z tatą tak wcześnie ale mieliśmy bardzo
ważną sprawe do załatwienia. Powinniśmy być koło południa skarbie.
Mama"
Po
przeczytaniu wzruszyłam ramionami i zrobiłam sobie na śniadanie
czekoladowe płatki. Po śniadaniu poszłam na góre do pokoju po torebke. Z
torebką zeszłam na dół i zostawiłam rodzicom wiadomość która brzmiała
tak:
" Wyszłam na zakupy. Powinnam wrócić wieczorem.
Hermiona"
Położyłam
kartke na stole i wyszłam z domu. Od razu swoje kroki skierowałam w
strone centrum handlowego. spędziłam tam kilka godzin. Przy okazji
wstępując do restauracji aby coś zjeść. Z centrum wyszłam około godziny
19. Kupiłam miedzy innymi:
- 10 par jeansów
- 12 bluzek
- 3 topy
- 6 spódniczek
- 15 par butów.
Gdy tylko
przekroczyłam próg domu usłyszałam w salonie jakieś rozmowy. Skierowałam
się w tamtą stronę aby się przywitać z rodzicami.
- cześć mamo! cześć ta...- głos mi zamarł kiedy zobaczyłam kto znajduje się w salonie. A byli to: Lucjusz Malfoy, Bellatrix Lestrange i Severus Snape wraz z moimi przerażonymi rodzicami.
- Co jest???- zapytałam marszcząc brwi.
-Dobrze, że już jesteś- powiedziała Bella- czekaliśmy na Ciebie.
- Po co???- spytałam nic nie rozumiejąc z tego.
- Później się wszystkiego dowiesz, a teraz chodź z nami- powiedział nietoperz wstając z zajmowanego przez siebie fotela.
-A co jeżeli sie nie zgodze?
- Cóż w tedy zabijemy tych mugoli a w ciebie rzucimy Drętwote. to którą wersje wolisz???-zapytał Lucek.
- eee... Jestem za tą pierwszą- powiedziałam i skierowałam się w stronę drzwi, a za mną poszli Lucek, Bella i Sev. Przed domem Malfoy senior kazał mi sie złapać jego ramienia. Po tym jak to zrobiłam teleportował sie ze mną przed jakiś dom. Całkiem spory dom, a raczej wille. Kazał mi iść za sobą. Po przekroczeniu progu domu zaprowadził mnie do jakiegoś pokoju. W środku panował pól mrok. W tedy dostrzegłam na fotelu stojącym tyłem do drzwi jakąś postać. Gdy tylko podniósł się z siedzenia i odwrócił w naszą strone, odrazu ją rozpoznałam. Był nim Voldemord. Przeraziłam się ale postanowiłam nie dać mu satysfakcji i nie okazywać strachu. No bo przecież nie będe trząść portkami przed jakimś łysym gościem bez nosa... ej zaraz on nie wygląda jak Voldzio. No bo przecież ma włosy, nos, brązowe tęczówki podobne do moich i... O.M.G!!! On się uśmiecha. Teraz to na serio jestem przerażona
- cześć mamo! cześć ta...- głos mi zamarł kiedy zobaczyłam kto znajduje się w salonie. A byli to: Lucjusz Malfoy, Bellatrix Lestrange i Severus Snape wraz z moimi przerażonymi rodzicami.
- Co jest???- zapytałam marszcząc brwi.
-Dobrze, że już jesteś- powiedziała Bella- czekaliśmy na Ciebie.
- Po co???- spytałam nic nie rozumiejąc z tego.
- Później się wszystkiego dowiesz, a teraz chodź z nami- powiedział nietoperz wstając z zajmowanego przez siebie fotela.
-A co jeżeli sie nie zgodze?
- Cóż w tedy zabijemy tych mugoli a w ciebie rzucimy Drętwote. to którą wersje wolisz???-zapytał Lucek.
- eee... Jestem za tą pierwszą- powiedziałam i skierowałam się w stronę drzwi, a za mną poszli Lucek, Bella i Sev. Przed domem Malfoy senior kazał mi sie złapać jego ramienia. Po tym jak to zrobiłam teleportował sie ze mną przed jakiś dom. Całkiem spory dom, a raczej wille. Kazał mi iść za sobą. Po przekroczeniu progu domu zaprowadził mnie do jakiegoś pokoju. W środku panował pól mrok. W tedy dostrzegłam na fotelu stojącym tyłem do drzwi jakąś postać. Gdy tylko podniósł się z siedzenia i odwrócił w naszą strone, odrazu ją rozpoznałam. Był nim Voldemord. Przeraziłam się ale postanowiłam nie dać mu satysfakcji i nie okazywać strachu. No bo przecież nie będe trząść portkami przed jakimś łysym gościem bez nosa... ej zaraz on nie wygląda jak Voldzio. No bo przecież ma włosy, nos, brązowe tęczówki podobne do moich i... O.M.G!!! On się uśmiecha. Teraz to na serio jestem przerażona
-Witaj Hermiono- powiedział miłym głosem- ciesze sie że w końcu jesteś
- eeeee...- swoją elokwencją pobiłam właśnie samego Harrego.
- Ah... no tak ty jeszcze nic nie wiesz-
przypomniał sobie Voldek.- w taki razie usiądź i wszystko ci
wytłumacze- oznajmił mi. Usiadł na kanapie i wskazał miejsce obok siebie
abym usiadła.
- nie wiesz ja jednak postoje- powiedziałam
- przecież ja nie gryzę- zaśmiał sie
- no nie ale Avadami rzucasz- mruknełam
- tylko w szlamy, zdrajców krwi i zakon- powiedział
- Chwila, czekaj, pogubiłam sie-
krzyknełam, a potem na spokojnie powiedziałam- przecież ja jestem
szlamą, no nie???- zapytałam nieco zagubiona.
-nie, nie jesteś dlatego usiądź to ci to wytłumacze- powiedział spokojnie
-okeeeeey...- mruknełam, podchodząc do kanapy i siadając na niej zwróciłam twarz w kierunku Voldiego.
- no więc słuchaj uważnie... i nie
przerywaj ok...-powiedział i czekał aż potakne. Gdy pokiwałam głową w
góre i w dół kontynuował.- nie jesteś córką tych mugoli- oznajmił ni z
gruszki ni z pietruszki. Popatrzyłam na niego zszokowana ale nic nie
powiedziałam.-Tak naprawdę jesteś córką... moją i Samanthy Riddle.
Patrzyłam na niego i nie wiedziałam co
powiedzieć. Nie miałam pojęcia czy mówi prawde czy kłamie aby tylko
wyciągnąć odemnie informacje na temat Harrego.
- Dlaczego mam ci wierzyć???-
wykrztusiłam jak tylko pierwsza fala szoku mineła.- i skoro to prawda
czemu wychowywałam się u mugoli???
-Wychowywałaś się u mugoli ponieważ
musiałem cie z twoją mamą chronić.To sie zaczeło gdy tylko wszyscy się
dowiedzieli o twoim przyjściu na świat...-powiedział i tak dowiedziałam
się że Voldzio mnie kocha, zakon feniksa chciał mnie zabić gdy miałam
roczek, mój ojciec nie zabił rodziców Harrego tylko Moddy ponieważ byli
oni śmierciożercami, Tom zabijał po to aby wybić z powierzchni ziemi
cały zakon, i oczywiście że mam brata bliźniaka:).- Wierzysz mi?-
zapytał nieśmiało mój ojciec
Przez chwile udawałam że się zastanawiam aby go podrażnić.
-No wiesz...-powiedziałam- na serio mam bliźniaka - spytałam po chwili
-Tak - powiedział bez wahania.
-To w takim razie...- i dłużej nie
wytrzymałam i sie do niego przytuliłam- jasne że wierze... tato-
wymamrotałam w jego koszule. On uradowany, że powiedziałam do niego per
"tato" przyciągnął mnie do siebie mocniej i przytulił do siebie.
Gdy tak się do siebie tuliliśmy drzwi
się gwałtownie otworzyły i stanęło w nich: dwóch przystojnych brunetów i
jeden równie przystojny blondyn.
- Hermionko, skarbie tych dwóch pewnie
już znasz- powiedział uśmiechnięty tata i mnie puścił- ale i tak ci ich
przedstawię. Są to Blaise Zabini i Draco Malfoy. A ten ostatni to...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz